Byłem pogodnym dzieckiem
W komunistycznych czasach
Lubiłem wszystkich wokół
Lubiła mnie też klasa
Mój pierwszy własny zespół
To był ten wyrównawczy
Byłem w pisaniu słaby
straszne głoski, sylaby
W głowie kawał śmietnika
Robi matematyka
Tak samo jak i chemia
Była nie do zniesienia
W siódmej już klasie chyba
I Gęba mi się śmieje
Bo Razem z kumplem z klasy
Zostaje didżejem
To były piękne czasy
Gdy Cała muza z kaset
Przewijanie ołówkiem
Bawienie ludzi słówkiem
Pierwsze kolorofony
I ostre stroboskopy
Waliły ludziom w oczy
Gdy tłum się w sali tłoczył
Pierwsze me wolne tańce
Gdy pogo kuksańce
Wspólne razem śpiewanie
Nadwyrężone krtanie
Skończyłem Podstawówkę
Nadszedł czas na technikum
Z czasem się przekonałem
Że to już nie był pikuś
Pierwsze pały w dziennikach
Elektro-technika
Była jak dziwne czary
Me nocne koszmary.
Problemy z niemieckiego
Nic nie wiedziałem z niego
I Zamiast wkuwać słówka
To grałem w koszykówkę
Studia to inna bajka
Biologia na mych barkach
Ciążyła mi ogromnie
Myślałem że już po mnie
Dalej było już z górki
Dominowały czwórki
Bawiłem się w Djkę
Imprezy były wielkie
W soboty aula pełna
Euforia zupełna
Pink Floyd Haddway czy Modjo
To było istne Miodzio
Mógłbym tak jeszcze długo
Opowieść swoją sączyć
Ale to nie jest przecież
Bohemian Rhapsody
I nagle po czterdziestce
Przeterminowany jestem
Dlatego do Was trafia
Moja autobiografia